Dalsze przygody Króla Lwa - tzw. Król Lew 4 według Carissime.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 3 - Tajemnica

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Sicete, Tamu oraz Azari byli coraz starsi. Sicete miała dość siedzenia na Lwiej Skale. Postanowiła gdzieś wyjść, przejść się nad Wodopój. Po dotarciu tam, zaczęła pić wodę. Cały czas czuła, jakby ktoś ją obserwował. Rozglądnęła się i w oddali zobaczyła lwa skrytego w zaroślach, obserwującego ją. Nastoletnia lwica zaczęła udawać, że go nie widziała. Lew w zaroślach zbliżał się coraz bardziej. Sicete cofnęła się, widząc to.
- K-kim jesteś i czego chcesz? - spytała się lwa w trawie.
Lew nie odpowiedział. Zerwał się nagle i uciekł gdzieś w stronę Złej Ziemi. Pewnie zauważył Kovu, który też zmierzał w kierunku Wodopoju. Sicete stała i nerwowo rozglądała się dookoła.
- Sic, w porządku? - spytał Kovu.
- Tak, w jak najlepszym porządku. - odpowiedziała, nadal się rozglądając.
Kiedy Kovu i Sicete skończyli gasić pragnienie, wrócili na Lwią Skałę. Zbliżała się pora obiadu, więc lwice wyszły na polowanie. Azari też wyszła, lecz Sicete nie. Została w jaskini, z Kiarą i Kovu, obawiając się, że znów spotka tego lwa. Tamu tymczasem był na spacerze ze swoją przyjaciółką, Manią, jak planowali wcześniej.
Lwice wróciły z polowania, z wyjątkiem Azari.
- Przed chwilą jeszcze tutaj była. - powiedziała jedna z lwic.
- Nic nie udało jej się upolować, może została tam dłużej. - tłumaczyła kolejna.
Kovu i Kiara szybko wyruszyli na poszukiwania córki. Towarzyszyła im Sicete.
- A jak to ten lew ją porwał? Jeśli tak, to dlaczego? - myślała Sicete.
Nie pomyliła się. Azari została porwana przez lwa, którego wcześniej widziała nad wodopojem, jednak Sicete nie była pewna.
- A może siostra po prostu się zgubiła? - nadal myślała. - Chociaż ojciec pokazał jej całą Lwią Ziemię, nie mogła się zgubić.
* * *
Azari, nieprzytomna, leżała na Złej Ziemi. Obok niej siedział lew, który ją tutaj przyniósł.
Lwica w końcu się ocknęła. Popatrzyła na wpół otwartym okiem na lwa.
- Kim jesteś? - mruknęła z trudem. Łapy oraz grzbiet ją bolały.
- Muuaji. - odpowiedział nieznajomy.
Lew miał ciemno brązową sierść, czarną grzywę i koniec ogona oraz czerwone oczy. Na prawej, przedniej łapie miał bliznę.
- Gdzie ja jestem? - powiedziała, tym razem wyraźniej.
- Na Złej Ziemi. - odpowiedział Muuaji.
- Że co? Na ZŁEJ Ziemi?! - wstała najszybciej, jak mogła, po czym się rozglądnęła.
Lew tylko popchnął lwicę, żeby się położyła.
- Poleż jeszcze. - oznajmił. - Stado gnu prawie Cię zdeptało.
- Co?! Ja wtedy polowałam na Lwiej Ziemi, nie na Złej! Po co żeś mnie tutaj przytargał? - spytała i popatrzyła na Muuajia.
Muuaji nic nie odpowiedział. Sam nie wiedział, dlaczego akurat przyniósł ją na Złą Ziemię. W końcu jednak coś wymyślił.
- Tu... Tutaj mieszka moje stado. - odpowiedział.
- Stado?! - rozglądnęła się nerwowo.
Nagle tak jakby siły jej wróciły i szybko wstała. Ruszyła ku Lwiej Ziemi. Przebiegła nad rzeką, po starej kłodzie. Kiedy zeszła z kłody, ruszyła szybko ku Lwiej Skale. Lew długo patrzył na biegnącą lwicę.
- Stado... - powiedział, kiedy lwica zniknęła w trawie.
Tymczasem Kovu, Kiara i Sicete wracali na Lwią Skałę. Towarzyszył im też Tamu, który wrócił ze spaceru po Lwiej Ziemi z Manią.
Azari spotkała się z nimi u stóp Lwiej Skały.
- Azi! Gdzieś ty była?! - spytała Kiara na widok córki.
- Na spacerze po Lwiej Ziemi, tak jak i Tamu. - odpowiedziała z zakłopotaniem.
- Azi, jak dobrze wiedzieć, że nic Ci nie jest! - odparł Kovu.
Sicete nie chciała nic mówić. Teraz, jak Azari się odnalazła, nie musiała się o nią martwić. Tamu uśmiechnął się do Azari.
Weszli na Lwią Skałę. Zbliżał się wieczór. Lwy położyły się spać, a słońce zniknęło za horyzontem. Sicete ostatni raz rozglądnęła się. W końcu zasnęli.
W nocy Kiara obudziła się. Była strasznie spragniona, więc ruszyła nad Wodopój.
Muuaji tymczasem chodził po Lwiej Ziemi bez celu. Również dotarł nad Wodopój. Kiara nie wiedziała, że w zaroślach się coś czai. Po chwili poczuła ból. Lew o ciemno brązowej sierści zaatakował ją i wbił swoje szpony w jej kark. Kiara chciała się bronić, ale nie miała sił. Ryknęła tak głośno, jak mogła. Tamu obudził się, słysząc ryk matki. Zerwał się i też ryknął, by obudzić Sicete, Azari i Kovu. Wszyscy ruszyli w stronę Wodopoju, skąd dochodził dźwięk. [...]
Jednak było już za późno. Lew zabił Kiarę. Sicete i Azari patrzyły się na lwa.
- Muuaji?! - krzyknęła Azari.
- Ja go znam! To ten lew, który czaił się, kiedy byłam nad wodopojem! Mnie też chciał zabić! - krzyknęła Sicete.
Kovu szybko podbiegł do ciała Kiary. Tamu, Sicete i Azari również.
- Zapłacisz mi za to! - krzyknął Kovu i natychmiast odwrócił się w stronę Muuajia.
Tamu chciał pomóc ojcu. Sicete i Azari też. Lew rzucił się do ucieczki. Azari pognała za nim. Mimo, iż słyszała, jak Kovu woła "Azi! Wracaj!", nie miała ochoty wracać. Chciała się pozbyć tego lwa. Chciała się zemścić za to, że zabił jej matkę.
Jednak nie zdołała go dogonić. Lew zniknął na terenach Złej Ziemi. Lwica zawróciła więc i zaczęła iść w stronę Wodopoju. W końcu dotarła.
- Wracajmy na Lwią Skałę, nic tu po nas... - powiedziała Sicete.
Wstali więc i ruszyli na Lwią Skałę, smutni. Następnego dnia Kovu ogłosił o śmierci Kiary. Simba i Nala byli równie smutni, co Tamu, Sicete, Azari i Kovu.

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 2 - Przyjaciółka Tamu

Minęło kilka miesięcy. Lwiątka były coraz starsze, a Kovu uczył Azari w tym momencie, jak dobrze rządzić Lwią Ziemią. Tamu tymczasem próbował namówić Sicete na zabawę, lecz ta cały czas odmawiała. Tamu, po poinformowaniu swojej matki, poszedł szukać innych lwiątek do zabawy. Po drodze napotkał Azari i Kovu, przywitał się z nimi radośnie, po czym poszedł dalej. Azari to była jego siostra i jednocześnie przyjaciółka, ale teraz będzie miała coraz mniej czasu na zabawę. Idąc tak spotkał Manię, która szybko podbiegła do księcia i się mu przedstawiła.
- Witam Cię, jestem Mania. - odrzekła radośnie lwiczka.
- Cześć, ja Tamu. - odpowiedział równie radośnie. - Może się pobawimy? Azari uczy się, jak być królową a Sicete nie lubi się bawić. - zaproponował.
- Oczywiście! Możemy się bawić cały czas! Tylko poczekaj, poinformuję moją mamę. - lwiczka pobiegła do swojej mamy.
Mama Manii leżała i rozmawiała o czymś z inną lwicą, prawdopodobnie mamą Haru. Haru jest nastoletnim lwem, który spędza czas tylko i wyłącznie z lwami w jego wieku.
- Mamo, będę się bawić tutaj niedaleko, z Tamu. - odpowiedziała, kiedy przybiegła do swojej mamy.
- W porządku, cukiereczku. - odpowiedziała do niej z uśmiechem mama.
Lwiczka wróciła do nowego przyjaciela i kilka razy podskoczyła ku górze.
- W porządku, mama wie, że tutaj jestem. A Twoja mama wie? - spytała Mania.
- Tak, przed wyjściem mówiłem jej, że idę poszukać kogoś do zabawy, a jak znajdę, to się pobawię. - odpowiedział do Manii. - To w co się bawimy? W berka? W chowanego? A może w wyścigi? - Tamu miał miliony pomysłów na zabawę.
- W piłkę! - wykrzyknęła Mania.
- W co? W jaką piłkę? - zapytał ze zdziwieniem Tamu.
- Ano w taką. - Mania wytoczyła piłkę z liści z norki pod drzewem. - Po zabawie tutaj też włożymy tą piłkę.
- Fajnie. Jak w to się gra? - zapytał się Tamu.
Mania pokazała Tamu, jak się gra w piłkę. Na początek będą używać swoich głów do turlania piłką, a później spróbują łapami.
Bawili się aż do późnego wieczora. Ustalili, że nazajutrz pobawią się w chowanego, a pojutrze - w berka.
Tamu wrócił do swojej mamy. Sicete już drzemała od dłuższego czasu, a Azari jeszcze zapamiętywała dane z lekcji o byciu władczynią.
- Jak było, Tamu? - spytała go Kiara, kiedy wrócił do jaskini.
- Wspaniale, cały dzień bawiłem się z Manią w piłkę! - powiedział.
Widać było, że członkowie rodziny są trochę zdziwieni tą nową zabawą. Widząc to zdziwienie, Tamu przeszedł do wyjaśniania im, o co chodzi i jak się w to gra.
W końcu jednak ułożyli się wygodnie do spania. W tym momencie Sicete się obudziła. Spała cały dzień, bo było gorąco i nic innego nie chciało jej się robić.
- Już wieczór? - spytała się.
Tak, a ty przespałaś prawie cały dzień. - odrzekła Kiara. - Twój brat cały dzień bawił się z Manią.
Sicete tylko przewróciła na to oczami. Nie interesowało ją co robił jej brat, kiedy ona spała.
- Ja tam chętnie poznam Manię, Tamu. Przedstawisz mi ją jutro? - Azari zapytała Tamu.
- Oczywiście. Pograsz z nami w chowanego! - odparł Tamu
- Tamu, ale ja mam lekcje na królową. - powiedziała ze smutkiem Azari.
- No cóż, to pobawimy się sami. - powiedział Tamu.
W końcu wszyscy poszli spać.
Rano wszyscy szybko wstali, a najszybciej Tamu i Azari. Słonko jeszcze całkiem nie wzeszło, a oba lwiątka już pytają Kiarę, czy mogą wyjść.
- A nie pomyśleliście, że Mania jeszcze śpi? - spytała Kiara.
- Właśnie. Poczekajcie jeszcze trochę, aż wszystkie lwy się obudzą, a wtedy dopiero idźcie do Manii. - dodał Kovu.
Dzisiejsza lekcja Azari miała się odbyć trochę później, więc lwiątka miały czas na porozmawianie i zapoznanie się. Tamu i Azari nie mogli się doczekać spotkania z Manią.
W końcu wszystkie lwy się zbudziły. Lwiątka pobiegły szukać Manii. Znaleźli ją tam, gdzie wczoraj Tamu się z nią bawił - pod jej ulubionym drzewem. Mania wstała i radośnie pomachała ogonem. Zauważyła, że Tamu nie jest sam, ale im ich więcej, tym lepiej!
- To jest Azari. Chciała się z Tobą zapoznać. - powiedział podekscytowany Tamu, który nie mógł się doczekać wspólnej zabawy.
- Miło mi Cię poznać, jestem Mania. Chciałabyś się z nami pobawić? - odrzekła.
- Tak, chciałabym, tylko nie mogę, za chwilę mam lekcje. - odparła.
- Lekcje? Jakie lekcje? - spytała ze zdziwieniem Mania.
- Lekcje na władczynię. - natychmiast odpowiedziała Azari.
- Ale Azi, lekcje masz dopiero, jak słonko będzie nad tamtym drzewem, a teraz jeszcze nie jest w połowie! - odpowiedział Tamu i pokazał oddalone od nich drzewo.
- No dobrze, jakaś krótka zabawa. - uśmiechnęła się do nich.
Od razu zaczęli się bawić, nie ustalając żadnych zasad, żeby nie stracić nawet sekundy. Bawili się w chowanego. Przyszedł jednak czas, kiedy Azari musiała iść na lekcje. Ruszyła więc w stronę Lwiej Skały, gdzie miał na nią czekać Kovu.
Mania i Tamu zostali się bawić sami. Gdyby Sicete chciała się bawić, mogłaby do nich dołączyć i się pobawić, ale nie chciała. Tamu nie wiedział dlaczego. W południe Mania zapytała się właśnie o Sicete.
- Mówiłeś kiedyś, że masz jeszcze jedną siostrę, Sicete. - powiedziała Mania.
- Tak, mam. - odparł Tamu.
- A ona nie może się z nami bawić? Jest w tym samym wieku co i my! - usiadła i powiedziała.
- Mogłaby... - powiedział. - Gdyby tylko chciała. Ale nie chce. Uważa siebie za o wiele starszą i nie chce się bawić z takimi "dzieciakami" jak my.
- Ale ona urodziła się w tym samym dniu co i ty. - powiedziała Mania.
- Może i się urodziła, ale przede mną. Lecz to nie zmienia faktu, że jesteśmy w tym samym wieku.
- Racja. - odpowiedziała na koniec Mania i wrócili do zabawy, która znów trwała do wieczora.
W końcu znów musieli się rozstać. Jak wczoraj planowali - nazajutrz bawią się w berka. Kto wie, może Sicete zgodzi się do nich dołączyć?
Tamu wrócił do jaskini.
- Jutro bawimy się w berka! - krzyknął radośnie.
Kiara była zmęczona, więc tylko uśmiechnęła się do syna. Azari miała wyczerpującą lekcję, więc już spała, a Kovu był tak wyczerpany, że tylko mruknął coś pod nosem i szybko zasnął. Sicete też spała. Tym razem spędziła czas na patrzeniu się na chmury.
Tamu położył się wygodnie przy swojej mamie i spokojnie zasnął.

Rozdział 1 - Tak to się zaczęło...

Słońce wstało. Ten dzień był wyjątkowy - otóż narodziła się córka Kovu i Kiary - Sicete. Po kilku godzinach od narodzin Sicete, urodził się jej młodszy brat, Tamu.
- Spójrz, jaki Tamu uroczy... - chwaliła go Kiara.
Kovu przytaknął. Sicete siedziała na boku i wrogo przyglądała się rodzicom oraz bratu. Prezentacja lwiątek przebiegła szybko. Lwiątka chciały jeść. Kovu zostawił Kiarę z lwiątkami samą, by mogła ich nakarmić. On sam wybrał się do Vitani.
- Dzień dobry, Vitani. - rzekł do niej Kovu, kiedy dotarł.
- Witaj, braciszku. Jak tam? - odpowiedziała mu Vitani
- W porządku. Lwiątka są grzeczne, Kiara właśnie je karmi. - odrzekł.
- A kto zostanie władcą lub władczynią Lwiej Ziemi? - zapytała po chwili.
- Kiara chce, żeby to Tamu był władcą. - mówił Kovu. - Ja jednak wolę, żeby była to Sicete. - zakończył.
Vitani przytaknęła. Chciała zobaczyć Tamu i Sicete. Miała nadzieję, że rodzeństwo będzie ze sobą tak zgrane, że każde z nich będzie przeżywało najkrótszą rozłąkę.
Kiedy Kiara przestała karmić lwiątka, Vitani przyszła do niej w odwiedziny. Popatrzyła na lwiątka. Tamu przyjaźnie patrzył się na swoją ciotkę, jednak Sicete nie zwracała na nią najmniejszej uwagi. Patrzyła wrogo na Tamu. Vitani dwa lwiątka kogoś przypominały.
- Sicete jest podobna do mnie, kiedy byłam mała, a Tamu - do Nuki, który się łasił do matki, żeby go zauważała. - lwica zaśmiała się na wspomnienie Nuki, który podlizuje się Zirze.
- Rzeczywiście, chociaż nie wiem, czy tak było, bo mnie w waszym gronie nie było. - Zaśmiała się Kiara.
Vitani pożegnała się ze swoją bratową i z lwiątkami, po czym poszła się zdrzemnąć. Kovu tymczasem bez celu chodził po Lwiej Ziemi. W końcu wrócił. Kolejny dzień powoli dobiegał końca. Lwiątka dzisiaj siedziały znużone, ponieważ Sicete nie miała ochoty na zabawę z Tamu. Kiedy Kovu kładł się spać, przypomniało mu się, że ma pomyśleć, które lwiątko będzie władcą Lwiej Ziemi.
- Może mi się coś przyśni... - pomyślał, położył się obok Kiary i lwiątek, po czym zasnął.
Śniło mu się, że Tamu i Sicete zginęli w obronie Lwiej Ziemi, kiedy byli już dorośli. Jednak syn Sicete - Hijo - przeżył. Uciekł jednak, bo zły lew przejął władzę. Wrócił jednak, kiedy dorósł i go pokonał, po czym przejął władzę.
Jednak ten sen w żaden sposób nie pomógł przy podjęciu decyzji, które lwiątko ma zostać władcą. Postanowił więc poradzić się Simby.
- Witaj, w czym problem? - zapytał Simba, kiedy zauważył, że Kovu podchodzi do niego powoli.
- Mam dylemat. - zaczął mówić Kovu. - Nie wiem, które lwiątko zostanie władcą Lwiej Ziemi. - powiedział.
Simba zastanowił się przez chwilę. Również nie wiedział, co doradzić Kovu.
- Rzeczywiście, to trudny wybór. Wybierz to lwiątko, które podpowiada Ci serce. - powiedział w końcu Simba.
- Tylko, żeby drugie nie było rozczarowane. - powiedział Kovu. Sam chciał wybrać Sicete, ale coś podpowiadało mu, żeby wybrał Tamu. Jednak Sicete może być zazdrosna o to i w przyszłości zabić brata, tak, jak Skaza zabił Mufasę dla władzy i wszystko zrzucił na Simbę. Jednak gdy wybierze Sicete, Lwia Ziemia może się znacznie zmienić.
Wkrótce i tak się wszystko zmieniło. Urodziło się trzecie lwiątko - Azari. Kiedy lwiątka już trochę urosły, przyszedł czas na wybór władcy Lwiej Ziemi.
- Myślę, że to Tamu powinien zostać władcą. - powiedziała Kiara.
- Ja myślę, że Sicete. - powiedziała Vitani, którą Kovu poprosił o pomoc w wybraniu przyszłego władcy Lwiej Ziemi.
- A co z Azari? Też przecież może zostać władczynią. - wtrącił się Simba.
- Tylko gdzieś poszła, mam nadzieję, że nie za daleko. - powiedziała Kiara, wychodząc z jaskini i rozglądając się za najmłodszą córką.
Kovu tymczasem siedział na szczycie Lwiej Skały i spoglądał na zachodzące słońce. Był zamyślony. Z zamyślenia wyrwała go Azari, która przyszła szukać ojca.
- Co robisz, tatusiu? - spytała się Kovu, kiedy usiadła obok niego.
- Myślę sobie, Azi. - odparł Kovu z uśmiechem do córki.
- A o czym? - dopytywała go dalej.
- O tym, kto z Was zostanie władcą.
- Trudne to jest? - spytała go Azari.
Kovu zaśmiał się.
- Jeszcze tego nie rozumiesz, ale Lwią Ziemią teraz rządzę ja i Twoja mama, Kiara. - mówił Kovu. - Kiedyś nas tu zabraknie, umrzemy. Wtedy ty, Sicete albo Tamu będziecie rządzić Lwią Ziemią. - zakończył.
Azari patrzyła długo na Lwią Ziemię. Po chwili popatrzyła na Kovu.
- I to wszystko kiedyś będzie moje? - spytała.
Kovu ponownie się zaśmiał i popatrzył z uśmiechem na córkę.
- Twoje, Sicety albo Tamu. - odparł. - Cóż, chodźmy już, na pewno nas szukają.
Więc Azari i jej ojciec, Kovu, zeszli ze szczytu Lwiej Skały i wrócili do jaskini. Kiara uradowana tym, że najmłodsza jej córka się nie zgubiła, przytuliła ją mocno. Słońce chyliło się ku zachodowi, lecz nadal nie było wiadomo, kto będzie władcą. W końcu Kovu się odezwał, zdecydowany.
- Azari niech będzie władczynią. - powiedział.
Wtem wszyscy zaczęli spoglądać na przyszłą królową. Tamu również się do niej uśmiechnął, a Sicete tylko warknęła w jej stronę i odwróciła się w drugą.
- Oto przyszła królowa! - ogłosił Simba.
Słońce kilka sekund po tym całkiem zniknęło za górkami. Lwy położyły się spać. Tym razem Kovu zasnął spokojnie.